Podobno są jeszcze w Polsce ludzie, którzy nie znają twórczości Marka Bilińskiego. To tak, jak by nie znać Elvisa czy Prodigy. Wybitni wykonawcy, stający się prekursorami nowych gatunków muzyki zawsze zapadają w pamięci. Inaczej by dany gatunek muzyki został zapomniany (tak na przykład wkrótce będzie z dubstepem, podobnie jak było ze schranzem). W polskiej muzyce elektronicznej są jak widać odstępstwa. Spróbuj zapytać 10 napotkanych osób kim jest Marek Biliński. To trochę jak z kandydatem na prezydenta Pawłem Tanajno. Niby jest, a nikt nie wie kto to.
Marek Biliński – prekursor polskiej muzyki elektronicznej, którego muzyka często była wykorzystywana w programach telewizyjnych w latach ’80. Tylko nie mów, że w dzieciństwie nie oglądałeś ani razu teleturnieju „Rambit”. No tak, gimby nie znajo. Nazwisko im nic nie mówi, mimo iż jego twórczość wielokrotnie przewijała się przez uszy. Słyszeli, lecz nie znają tak kultowych utworów jak pierwsze z brzegu trzy wymienione:
- Ucieczka z tropiku
- Fontanna radości
- Dom w dolinie mgieł
Dziś chciałem się skupić właśnie na tym trzecim tytule: „Dom w dolinie mgieł”. Tym razem nie w wykonaniu Marka, lecz jako cover napisany przez Piotra Cieślika. Dobrze nadawałby się na soundtrack do jakiejś gry komputerowej z gatunku cyber-RPG. Lub zwyczajnie do biegania. Albo do rabowania wiosek.
Foto: lca.pl
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.