– Przestańcie podniecać się nową płytą Depeche Mode. Przecież oni się skończyli na Kill’em All!
– A mnie się wydaje, że skończyli się wcześniej, po Kolorowych Jarmarkach, albo nawet Bogurodzicy.
Skąd znamy takie komentarze? Każdy stary zespół z długim stażem muzycznym, wydając nową płytę, spotyka się z takimi opiniami. Czasy się zmieniły, ludzie jak by jacyś starsi, a niektóre zespoły jak by wiecznie żywe. Problemem może być fakt, że muzyka, na której wychowało się więcej niż jedno pokolenie, będzie się bardziej kojarzyć z początkowymi dokonaniami Depeche Mode, niż na współczesnych numerach.
“Spirit” Depeche Mode nie jest złym albumem, ale…
Tu już czternasty album w dorobku artystycznym Depeche Mode. O ile pierwsze albumy były czymś przełomowym w dziedzinie muzyki (tak jak to było m.in. z J.M. Jarre czy Metallicą), to po paru dekadach każdy ma prawo się wypalić zawodowo.
Album sam w sobie nie jest zły, ale znając dotychczasowe dokonania zespołu, odnoszę wrażenie, że spuściło się z nich powietrze jak w baloniku Prosiaczka. O ile chętnie jeszcze wrócę do tego albumu w Spotify, to jednak musiałbym się grubo zastanowić, czy chciałbym posiadać jego fizyczną płytę na CD.
Zeszło z nich powietrze, albo mój gust jest już jakiś inny
Trochę przysnąłem z nudów podczas słuchania utworów na “Spirit”, ale to był przyjemny sen. Mimo smutnego tonu zawartego w albumie, uczucie to niekoniecznie przechodzi na słuchacza. Senność już owszem. Dlatego “Spirit” jest albumem do słuchania zdecydowanie na późne wieczory. Natomiast nie polecam słuchania w pracy, lub podczas porannego wstawania. Utwory w tym albumie nie muszą porywać na nieznaną galaktykę, ale przydało by się chociaż trochę dawnych rumieńców, które cechowały legendarny zespół.
Jedyna perełka, która mi się podoba:
Ocena płyty “Spirit”: mimo, iż jest dobrze, to jednak to zdecydowanie za mało jak na bardzo dobry zespół
Nic odkrywczego: trochę rocka, odrobina synthpopu, bardzo ostrożna dawka lekkiego industrialu – wszystko jest tu jak by zbyt zachowawcze. Nie ma w tym zespole już tego poweru co kiedyś, ale nadal muzyka urzeka. Czy jedzenie bez smaku może być dobre? Depeche Mode udowadnia, że tak. Jedząc przez wiele lat w kółko to samo można stępić smak. Inne zdanie mogą mieć nowi słuchacze, nie znający dyskografii Depeche Mode, którzy mogą na świeżo ocenić ten album. Tylko, powiedzmy szczerze, czy są jeszcze tacy, którzy nie słyszeli o Depeche Mode?
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.
Zgadzam się z Tobą w 100 % w ocenie tego albumu – to jest jedzenie bez smaku 😉 Do słuchania w tle – spoko. Zastanawiam się z czego wynika ich wtórność, czy to wypalenie, czy robią płyty żeby tylko „hajs się zgadzał”… może sami boją się odejść od raz utartej muzycznej ścieżki, żeby fani się nie bulwersowali (jak w przypadku wspomnianej wcześniej Mettaliki i ich płyty St.Anger). Ehh tysiące pytań, żadnych odpowiedzi 😉