Sympatyczny pan pozna sympatyczną panią [wpis gościnny]

Tak się potoczyły koleje losu, że dłuższy czas jestem sam. Czyli scenariusz większości użytkowników Sympatii. Pomijając szczegóły typu singiel/singielka albo rozwiedziony/rozwiedziona. Chociaż czasami trafiają się też znudzone mężatki szukające tylko odskoczni. Ale tych nie liczę, bo z założenia są poza moim zasięgiem.

Kiedyś myślałem, że jestem jedną z nielicznych introwertycznych dup wołowych nieumiejących wyrwać laski w realu, ale okazuje się, że jest nas całkiem spora grupa. Chociaż może to kwestia wygody, że wolimy poznawać się przez internet zamiast ruszyć dupę z domu i zapolować na mieście?

Sympatię mi polecono, bo podobno jest najsensowniejsza i każdy znajdzie coś (kogoś?) dla siebie. Więc się zarejestrowałem, trochę byłem, potem nie byłem, czasami zaglądałem, odpuszczałem, zerkałem przez ramię, udawałem, że nie widzę, w końcu założyłem na jakiś czas konto premium. Od samego początku średnio wierzyłem w sens i skuteczność portalu i moja opinia przez ten czas nie zmieniła się ani na jotę. Na dwa lata odpuściłem, bo szkoda czasu a efektów zero. Potem jednak zacząłem chodzić na siłownię, masę z okolic pępka przeniosłem w okolicę cycków, porobiłem dobre zdjęcia (bo przecież umiem) i spróbowałem jeszcze raz. Nie żebym od razu miał wzięcie i mógł przebierać w ofertach, ale jednak coś drgnęło.

Kobieta z Macbookiem

Podobno faceci to świnie

Myślą tylko o jednym i czasami już po wymianie kilku zdań wysyłają zdjęcia penisa (pewnie dlatego nie można wysyłać zdjęć od razu). W sumie kusi, bo kompleksów na tym punkcie nie mam i mogłoby znacząco zwiększyć moje szanse, ale to raczej nie w mim stylu. Chyba, że druga strona jest zainteresowana, to proszę bardzo. Kobiety dla odmiany mają wymagania i oczekiwania, którym trudno sprostać, od siebie nie oferując nic poza urodą. Niektóre nawet tego nie mają w ofercie. Raz trafiłem na profil dziewczyny, której nie objęło by dwóch takich jak ja (a konusem nie jestem). Już w pierwszym zdaniu napisała, że ma dosyć propozycji seksu i szuka kogoś, kto obdarzy ją prawdziwym uczuciem i odkryje jej wnętrze. Mission Impossible.

Jestem jaka jestem

„Jestem, jaka jestem… Zapytaj, a sam się przekonasz”. Niby kobiety walczą o równouprawnienie, ale w praktyce tylko tam, gdzie im to pasuje. Nie znam nikogo (z sobą włącznie), do którego laski odezwałaby się pierwsze. Inicjatywa należy do facetów, a one muszą mieć możliwość wyboru. Więc faceci się męczą i kombinują, że napisać coś interesującego, często bez żadnego punktu zaczepienia, bo na profilu laski jest tylko zdjęcie i krótka informacja, żeby do niej pisać, a NA PEWNO ODPISZE. Trzeba się naprawdę wykazać jakimś geniuszem czy innym gównem, a ona łaskawie najpierw oceni, czy wiadomość ją zainteresowała (i czy nie ma błędów, chociaż sama „puki co” nie musi i to dbać), a potem zerknie w profil, czy facet jest ładniutki. Bo kobiety też lecą na wygląd. Wiadomo, ciacho to ciacho, ale pączek to już niekoniecznie. Więc kiedyś mogłem sobie pisać do woli i nie dostałem nawet łaskawego spuszczenia na drzewo. A teraz nagle jest zainteresowanie, zwłaszcza po tym, jak zamieściłem zdjęcie bez koszulki. Za to Mirka, który wygląda trochę jak Tom Cruise, tylko jest wyższy i ładniejszy, to już w ogóle ma branie i sam dokonuje selekcji. Czasami laski same go zaczepiają i już po kilku zdaniach proponują spotkanie. Więc to bzdura, że liczy się wnętrze. Tak piszą tylko ci, którzy nie mogą pochwalić się urodą i zgrabnym ciałem. Ciekawe, jak to jest z wielkością penisa, bo przecież wielkość się nie liczy. Ale nie zaryzykuję wrzucenia do oficjalnej galerii, bo mnie zbanują. Zainteresowane zapraszam na priv 😉

Pół biedy, gdy zdjęcie profilowe jest danej laski. Ale zdarzają się wzięte z internetu (czasami nawet bez usuniętych znaków wodnych ze stocka). Albo w ogóle kilkanaście zdjęć przyrody czy innej architektury. Ktoś tu pomylił serwis randkowy z Instagramem.

Niektóre regularnie kasują i tworzą nowe konta. Żeby cały czas być oznaczona jako „nowa”. Z tym samym zdjęciem i opisem (czasami nawet bez niego). Mają pewien problem ze skutecznością, bo powtarzają to co miesiąc. Chyba nie znają powiedzenia Einsteina: „Tylko głupcy oczekują innych rezultatów robiąc wciąż te same rzeczy”.

Bo to co je podnieca, to się nazywa kasa

Kilka kobiet łaskawie odpisało na moje wiadomości i nawet same wykazały się pewnym poziomem. Ale szybko się okazało, że szukają „prawdziwego mężczyzny”, cokolwiek by to znaczyło, bo nie raczyły sprecyzować, a ja za nieprawdziwego się nie uważam. Mam konkretnego penisa, jądra, niski i seksowny głos, czasami nawet zarost na gębie, gdy się nie ogolę. Ale one oczekują jeszcze dobrze usytuowanego, z własnym mieszkaniem i najlepiej biznesem. Nie trzeba być Sherlockiem, żeby odczytać ich właściwe oczekiwania. Facet bez samochodu jest skreślony na starcie. Ja co prawda powyższe warunki spełniam, ale nie mam nawet prawa jazdy. No i okazuje się, że jednak nie jestem „prawdziwy” i nasz związek (że niby co???) nie ma sensu, bo jak ja ją będę gdzieś woził? Do diaska, czyli nie chodzi o partnera, tylko o szofera!

Serce z zer i jedynek

Swoją drogą znam taką jedną Edytę. Daje każdemu, kto się nawinie (jestem chyba jednym z nielicznych, który jej nie zaliczył), ale od lat szuka tego jedynego, z dużym mieszkaniem, samochodem, kasą i klasą (szkoda, że o sobie nie może powiedzieć tego samego). I płacze, że nie może znaleźć, bo faceci po zaliczeniu od niej uciekają. Gdyby znali ją tak długo jak ja, to uciekaliby jeszcze przed zaliczeniem. Szuka kogoś z ligi, do której sama nie należy i nie rozumiem, że facet z kasą i klasą spokojnie wyrwie lepszą pod każdym względem. Edyta była przez pewien czas na Sympatii, ale uznała, że tam nie ma „prawdziwych mężczyzn”.

Jedna Miśka ostro pojechała po bandzie. Panna z dziećmi (dosyć młoda, zresztą), ale z takimi wymaganiami, że ABSOLUTNIE NIKT na Sympatii im nie sprosta. Oczywiście szuka tego „prawdziwego”, który będzie się nią interesował i poświęci jej (i pewnie bombelkom) swój czas i usunie konto, gdy zacznie się z nią spotykać. Miśka regularnie uaktualnia profil o opisy wpadek kolejnych aspirujących do miana bycia jej mężczyzną (prawdziwym), więc sama nie zamierza kasować konta. Dalej zarzuty i pretensje, między innymi o niekasowanie konta przez facetów. I na końcu zdziwienie, dlaczego nie ma tu „prawdziwych mężczyzn”. Czy jeszcze nie dotarło, że prawdziwi nie bawią się w Sympatię? A ci mniej prawdziwi po prostu nie mogą z nią wytrzymać?

Jeden opis mnie totalnie rozwalił: „Zdecydowanie dominująca – szukająca samca na poziomie, który wie gdzie jego miejsce. Nie znoszę słowa sprzeciwu , sprzątasz i służysz na wyjście z kolegami musisz zapracować”. Nie wiem, czy ktoś się w ogóle na to zdecyduje, ale na wszelki wypadek pożegnajmy ochotnika minetą ciszy.

Jednorazówki

O ile facet napisze wprost, że szuka przygody, to u lasek raczej tego w opisie nie znajdziesz. Ale tak, można trafić na takie które szukają tylko bolca i nie ważne, czy jest on przymocowany do ciacha czy pączka. Kasa się dla nich nie liczy (profesjonalistki szukają klientów na innych serwisach). Charakteryzują się tym, że nie zamierzają długo klepać klawiatury po próżnicy i od razu zgadzają się na spotkanie (jeśli facet to zaproponuje), albo wręcz same proponują (jeśli facet jest dupą wołową). Nie mają problemu z tym, żeby przyjść od razu do faceta. Co tam, że może upić i wyciąć nerkę? Ważne, żeby najpierw zerżnął. A jeśli i na spotkaniu okaże się dupą i będzie się zbyt długo czaił, to same wezmą sprawę (i nie tylko) w swoje ręce. Trafiłem tak dwa razy. Obie miały w opisie, że szukają poważnego związku, ale bez skrępowania zgodziły się na spotkanie już po kilku wymianach zdań. Nie żebym narzekał, bo nerki i tak nie zamierzałem wycinać, a sama sytuacja była dla mnie jednak dość nowa. Jednak ostatnio zostałem związany i przy okazji ostrej zabawy pogryziony w tak wiele różnych miejsc, że nawet siadać muszę delikatnie. Nerki na szczęście wciąż mam nienaruszone. O powtórce mogę jednak zapomnieć. Byłem dla nich tylko jednorazową przygodą. W sumie nie wiem, czy się z tego cieszyć czy smucić. Niby było ciekawie i ekscytująco (pomijając pogryzienie), ale jednak zostałem wykorzystany i porzucony.

No i jest jeszcze eMZeta

Byłem zaskoczony, że odpisała, bo w całej swojej skromności uznałem, że nie jestem z jej ligi. Ale wiadomo, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Popisaliśmy ze sobą chwilę, całkiem nieźle mnie nakręciła (także erotycznie), więc założyłem, że może być z tych, które opisałem wyżej. Ale spotkanie odbyło się w miejscu publicznym i szybko wrzuciła mnie do friendzone. Można powiedzieć jednocześnie zaiskrzyło i nie zaiskrzyło. Z bliższej relacji (a tym bardziej łóżka) nic nie będzie, ale chyba się polubiliśmy, bo mamy podobne absurdalne poczucie humoru i dobrze się rozumiemy. Chyba jest nawet bardziej zjebana ode mnie. Zapowiada się całkiem fajna znajomość, może nawet przyjaźń, chociaż bez benefitów.

To jest wpis gościnny. Autorem wpisu gościnnego jest osoba podpisująca się nickiem Jen Drek. Autor chciał się podzielić swoim tekstem, który z przyjemnością publikuję na swoim blogu.


E-booki

Wypowiedz się

Your email address will not be published. Required fields are marked *

708

Szukałeś mnie na Instagramie?