Ten film zanim powstał, stał się współczesną ikoną oldchoolowego kina, w którym jak to w kinie walki bywa, zostaje powołany jeden waleczny wybraniec – tutaj tytułowy Kung Fury, aby szerzył dobro na świecie. Banalne? Scenariusz może tak, ale nie wykonanie, nad którym pracowali twórcy, aby uzyskać tak zajebisty efekt.
Mamy tu magnetofony kasetowe (i kasety magnetofonowe ofkors), ceglaste telefony komórkowe z antenką wielkości hmm… nieważne jakiej wielkości (pamiętacie pierwsze Motorole z Centertela?), automaty do gier ze strzelankami (walimy kwadratową amunicją we wszystko co się wysuwa z prawej części przewijanego ekranu i tak aż do pojawienia się big bossa planszy), a także jakość kasety video (celowe zaśnieżanie obrazu imitujące efekt wciągniętej kasety dodaje klimatu). Czujemy się tak, jak byśmy się przenieśli co najmniej 30 lat wstecz. Wyjątkiem od reguły jest jakość filmu w HD i trójwymiarze.
Scenariusz filmu
Grupka kolesi postanawia zagrać na automacie do gier. Gdy im nie wyszło, postanowili się zemścić na automacie za Game Over. Automat okazał się waleczną bestią, która w odwecie zaatakowała miasto. Aby maszyna utrzymała się przy działaniu (Insert Coin), kradła monety z pobliskich parkomatów niszcząc wszystko co napotka po drodze. Policja w Miami nie dawała rady. Do czasu, aż do akcji został wezwany Kung Fury – główny bohater filmu. Po raz kolejny w historii świata dobro zwyciężyło.
Kung Fury dostaje kolejne zlecenie: pokonać Adolfa Hitlera. Aby tego dokonać, wynajmuje superhackera, który swoim ośmiobitowym komputerem przenosi go do przeszłości. Mimo efekciarskich ciosów z wojskiem niemieckim, zostaje w końcu postrzelony. Nie nie. Nie oznacza to końca akcji. Po śmiertelnym postrzeleniu głównego bohatera z pomocą przybywa ekipa, którą wcześniej spotkał po drodze. Po pokonaniu przez pomocną ekipę wszystkich żołnierzy, główny bohater zamienia się w kreskówkę w stylu He-Mana, a następnie wraca do świata żywych (znowu dzięki talentowi superhackera, który wyhackował wszystkie rany postrzałowe). Dalej już poszło jak z płatka: Hitler zostaje pokonany (w końcowej części filmu okazuje się, że nie tak dokładnie zabity).
O co loto?
Jak podają twórcy filmu, podczas kręcenia tego filmu nie wyginęły żadne dinozaury. Może i tak, ale automaty do gier dostały po dupie. Zresztą, uj z automatami. Jest krew, są ciosy rodem z gry Mortal Kombat (wyrywanie kręgosłupa zawsze rulez!) oraz ruchy z prehistorycznej gry International Karate. Chuck Norris został zawstydzony! Yeeah!
Do tego filmu doskonale by pasowała ścieżka dźwiękowa od Marka Bilińskiego. O tak! Dodatkowego uroku dodaje fakt, iż polską wersję filmu czytał Tomasz Knapik (na koniec wpisu będzie dowcip o nim. Czytaj do końca). Internety po raz kolejny zaskoczyły czymś kreatywnym.
Pamiętaj aby przed oddaniem filmu do wypożyczalni przewinąć kasetę do początku, lub obejrzyj film Kung Fury w jakości HD na Youtube:
Na koniec obiecany dowcip
Żona Tomasza Knapika wychyla się z kuchni:
– Mówiłeś coś?
– Nie, film oglądam
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.
Zachęciłeś mnie, film z pewnością zobaczę