Wakacyjne paragony grozy są nudne. Media każdego roku szukają sensacji

Paragony grozy

Każdego roku, gdy tylko zaczyna się lato, tabloidy i portale internetowe rozkręcają tę samą karuzelę: „paragony grozy”. Wchodzę na Facebooka, przeglądam nagłówki i… znowu to samo. Zdjęcia rachunków za jedzenie w restauracjach, oburzone komentarze, szokujące kwoty. Przecież to już stały element wakacyjnego krajobrazu! Mam wrażenie, że dziennikarze traktują ten temat jak odgrzewanego kotleta. Niby coś nowego, a jednak smakuje jak wczorajszy obiad. Co roku powtarza się identyczny schemat. Ceny w restauracjach rosną, a koszt wakacji dla turystów jest wyższy, szczególnie w popularnych miejscowościach. To żadna sensacja, tylko przewidywalna rzeczywistość.

Ceny w restauracjach w wakacje. Czy naprawdę jest się czym dziwić?

Nie rozumiem tego corocznego zdziwienia, kiedy ktoś publikuje paragon za jedzenie z nadmorskiej smażalni czy górskiej knajpy. Przecież wszyscy wiemy, że w sezonie ceny idą w górę. To naturalne, że właściciele restauracji wykorzystują czas, gdy turystów jest najwięcej. Czy ktoś się łudził, że w środku wakacji schabowy z ziemniakami będzie kosztował tyle, co w barze mlecznym w Radomiu? Przecież cennik jest zawsze dostępny przed zamówieniem. Nikt nie zmusza nas do kupowania najdroższych dań.

Oczywiście, czasem trafiają się naprawdę absurdalne rachunki. Ale czy to powód, żeby robić z tego ogólnopolską aferę? W każdej branży są wyjątki i sytuacje, które nadają się na mema, ale nie na poważną debatę. Zamiast narzekać, wystarczy rozejrzeć się za lokalem, gdzie ceny są bardziej przyjazne. Takie miejsca istnieją nawet w najpopularniejszych kurortach, tylko trzeba chcieć je znaleźć.

Paragony grozy. Medialny mit czy realny problem?

Mam wrażenie, że „paragony grozy” to głównie medialny mit, który żyje własnym życiem. Tabloidy grzeją temat, bo to się klika, a internauci z przyjemnością komentują i udostępniają kolejne zdjęcia. Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Owszem, są lokale, gdzie ceny przyprawiają o zawrót głowy, ale obok nich funkcjonują knajpy, w których można zjeść smacznie i tanio. Przecież można znaleźć dobrego schabowego z ziemniakami i surówką za niecałe 20 zł i to w środku sezonu nad Bałtykiem. Tak samo dobre spaghetti potrafi być połowę tańsze w innym lokalu. Wystarczy lekko oddalić się od centrum.

To, że ktoś zapłacił 140 zł za śniadanie w Zakopanem, nie znaczy, że wszędzie jest tak drogo. Często to kwestia wyboru miejsca, menu i… zdrowego rozsądku. Zamiast dać się ponieść medialnej histerii, warto samemu sprawdzić ceny i zdecydować, gdzie chcemy wydać swoje pieniądze.

Koszt wakacji. Planowanie zamiast narzekania

Zamiast co roku narzekać na koszt wakacji, lepiej po prostu dobrze się do nich przygotować. Polacy coraz częściej planują swój budżet na urlop, porównują oferty noclegów i szukają promocji. Średni koszt wakacji w 2025 roku to około 4 400 zł na gospodarstwo domowe. To wzrost o 6% względem poprzedniego roku, ale czy to naprawdę powód do paniki? Wzrost cen jest naturalny, zwłaszcza przy obecnej inflacji i rosnących kosztach prowadzenia biznesu.

Warto pamiętać, że ceny w restauracjach czy hotelach są jawne i każdy ma wybór. Można wybrać droższy lokal z widokiem na morze, można też zjeść w barze na uboczu albo przygotować piknik na plaży. Koszt wakacji to w dużej mierze efekt naszych decyzji i oczekiwań.

Kto naprawdę na tym zyskuje?

Zastanawiam się, kto tak naprawdę korzysta na corocznej histerii wokół „paragonów grozy”. Moim zdaniem, przede wszystkim media, które zyskują kliknięcia i zasięgi. Właściciele restauracji raczej tracą, bo zniechęceni turyści omijają ich lokale szerokim łukiem, a atmosfera wokół branży gastronomicznej robi się coraz bardziej toksyczna.

Z drugiej strony, sami turyści też nie wychodzą na tym najlepiej. Zamiast cieszyć się wakacjami, skupiają się na szukaniu sensacji i porównywaniu rachunków. A przecież urlop powinien być czasem odpoczynku, a nie polowania na „paragon grozy”, który zrobi furorę w sieci.

Czy naprawdę z cenami w restauracjach jest tak źle?

Nie zgodzę się z tezą, że ceny w restauracjach są wszędzie niebotyczne. Owszem, są miejsca, gdzie za zwykłą wodę zapłacimy kilkanaście złotych, ale są też takie, gdzie za porządny obiad zapłacimy mniej niż 50 zł. Wiele zależy od lokalizacji, standardu lokalu i tego, co zamawiamy. Zamiast generalizować, warto spojrzeć na temat szerzej i nie dać się wciągnąć w medialną narrację.

Wakacje to czas, kiedy chcemy sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Jeśli ktoś chce zjeść obiad z widokiem na morze, musi liczyć się z wyższą ceną. Ale to nie znaczy, że nie można znaleźć tańszych alternatyw. Wystarczy trochę poszukać i nie dać się ponieść emocjom.

Paragon grozy to śmieszność tematu i zmęczenie materiału

Pisanie o „paragonach grozy” jest dla mnie po prostu śmieszne. Ten temat jest już tak wyeksploatowany, że trudno traktować go poważnie. Co roku te same nagłówki, te same zdjęcia, te same komentarze. To już nie jest dziennikarstwo, tylko powtarzanie w kółko tych samych banałów. Mam wrażenie, że media straciły kontakt z rzeczywistością i zamiast szukać ciekawych historii, wolą odgrzewać stare kotlety.

Mam dość tej corocznej burzy w szklance wody. Wakacje mają być czasem radości, a nie wiecznego narzekania na ceny. Zamiast szukać sensacji, lepiej cieszyć się chwilą i korzystać z uroków lata. A jeśli ktoś naprawdę chce zaoszczędzić, zawsze znajdzie na to sposób. Paragony grozy? Dla mnie to już temat do żartów, a nie poważnej dyskusji.


Spodobał Ci się wpis?
Mój blog otrzymuje się dzięki wsparciu czytelników. Będę wdzięczny, jeśli postawisz mi wirtualną kawę💚
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wypowiedz się

Your email address will not be published. Required fields are marked *

116
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Za napiwek dostaniesz kod
na 30 dni w Legimi oraz 45 w BookBeat 💚