Gwiezdny chaos, czyli „Star Bringer”. Przerpremierowa recenzja z pokładu statku, który miał się rozpaść, a jednak leci dalej

Recenzja książki Star Bringer

Oto świat, w którym słońce układu planetarnego gaśnie szybciej, niż przewidywali nawet najczarniejsi prorocy. Wszyscy, którym zależy na przetrwaniu, szukają ratunku w nauce, religii lub… desperackiej ucieczce. I właśnie w takiej chwili, na pokładzie rozklekotanego statku, spotyka się siedmioro nieznajomych. Tak zaczyna się „Star Bringer” Tracy Wolff i Niny Croft. Kosmicznie przygodowa książka, która wciągnęła mnie bez reszty i zostawiła z sercem bijącym w rytmie silników statku Starlight.

Siedmioro na pokładzie, czyli kosmiczny „Breakfast Club”

To zestawienie bohaterów jest bawiącą czytelnika mieszanką wybuchową. Mamy tu księżniczkę Kali, która bardziej niż korony pragnie wolności i przyjaźni, Rain – wysoką kapłankę, która zderza się z rzeczywistością poza murami świątyni, Beckett – więźniarkę o sercu większym niż jej lista przewinień, dwóch najemników (Ian i Max), technicznego geniusza Gage’a i tajemniczego wojownika Merricka. Każdy z nich niesie własny bagaż, sekrety i rany, które powoli odsłaniają się w miarę kolejnych awarii, pogoni i nieoczekiwanych sojuszy.

To właśnie dynamika tej grupy jest największą siłą powieści. Wolff i Croft nie boją się pokazać tarć, nieporozumień i momentów, gdy bohaterowie mają ochotę wyrzucić siebie nawzajem przez śluzę. Ale z czasem, wśród żartów, kłótni i ratowania sobie życia, rodzi się coś na kształt rodziny. Tej, którą wybierasz, a nie tej, w której się urodziłeś.

Akcja, która nie daje odetchnąć

Jeśli szukasz książki, która pozwoli ci spokojnie popijać herbatę z hibiskusem w fotelu, „Star Bringer” nie jest dla ciebie. Tutaj nie ma czasu na nudę: eksplozje, pościgi, zdrady i odkrycia czyhają za każdym rogiem. Autorzy wrzucają bohaterów w wir wydarzeń, w których stawką jest zarówno ich życie, jak i przyszłość całego układu planetarnego. Trochę przerąbane, co nie? Każdy rozdział to nowy zwrot akcji, a ja łapałem się na tym, że przewracam strony szybciej, niż powinienem, byle dowiedzieć się, co będzie dalej.

Relacje, które iskrzą (nie tylko od laserów)

W „Star Bringer” romans nie jest dodatkiem, lecz integralną częścią opowieści. Mamy tu zarówno wątek F/F (Rain i Beckett), jak i relację Kali i Iana. Obie rozwijają się w sposób naturalny, z wyczuciem i bez zbędnej egzaltacji. To nie są przelotne zauroczenia, ale związki, które mają szansę przetrwać nawet w próżni kosmosu. Czuć tu chemię, napięcie, a jednocześnie autentyczność i czułość, które sprawiają, że kibicowałem tym parom z całego serca.

Star Bringer to space opera o ludziach, którzy szukają swojego miejsca

Na pierwszy rzut oka to klasyczna space opera: statki, technologie, tajemnicze artefakty i polityczne intrygi. Ale pod tą warstwą kryje się opowieść o samotności, potrzebie akceptacji i budowaniu zaufania. Każdy z bohaterów czegoś szuka. Miłości, odkupienia, sensu. I to właśnie te emocje sprawiają, że „Star Bringer” nie jest kolejną opowieścią o galaktycznych przygodach, ale historią, która zostaje w głowie na długo po przeczytaniu ostatniej strony.

Czy warto wejść na pokład Starlight?

Nie będę udawać – „Star Bringer” nie jest książką z gatunku fantastyki dla każdego. Jeśli oczekujesz twardego science fiction, możesz poczuć się rozczarowany. Tu nauka często ustępuje miejsca magii, a logika fabularna bywa podporządkowana emocjom i relacjom. Ale jeśli, tak jak ja, kochasz historie o ludziach (i nie-ludziach), którzy wbrew wszystkiemu próbują ocalić siebie i świat, to ta książka przylgnie do Ciebie. To opowieść pełna humoru, wzruszeń, błyskotliwych dialogów i niespodziewanych zwrotów akcji.

A gdy zamkniesz książkę, poczujesz, że przez chwilę byłeś częścią załogi Starlight. I być może, tak jak ja, będziesz czekać na kolejną część tej gwiezdnej podróży.

Czy ty też czasem marzysz, żeby rzucić wszystko i polecieć w kosmos? Choćby na pokładzie statku, który ledwo trzyma się kupy? Daj znać, czy odważyłbyś się dołączyć do tej ekipy!

Wydawnictwo StoryLight.
Premiera książki “Star Bringer”: 23 kwietnia 2025.


Spodobał Ci się wpis?
Mój blog otrzymuje się dzięki wsparciu czytelników. Będę wdzięczny, jeśli postawisz mi wirtualną kawę💚
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wypowiedz się

Your email address will not be published. Required fields are marked *

372
Postaw mi kawę na buycoffee.to