
Zdarza się czasem, że gra komputerowa uderza w czułą strunę, budzi emocje przy pierwszym uruchomieniu i sprawia, że przestajesz być zwykłym graczem, a zaczynasz prawdziwą przygodę. “The End of the Sun” to właśnie taki tytuł, który nieomal przeteleportował mnie do małej polskiej wioski spowitej mgłą dawnych wierzeń. Ta produkcja, niemal całkowicie stworzona przez dwóch pasjonatów z Ciężkowic, jest jak list pisany do wszystkich, których fascynuje rodzima kultura słowiańska. Co ciekawe, tu każdy kamień, każda chata i każda nuta muzyki opowiada coś autentycznego, co drzemie głęboko w zbiorowej pamięci naszego regionu.
Pierwsze minuty gry, kiedy wchodzę w skórę żerca, to przeżycie pełne niepokoju i ekscytacji naraz. Otaczają mnie piękne łąki z kwiatami i dogasające ogniska. Nic nie jest tu dane przypadkowo. Każdy szczegół wymaga zwolnienia i uważnego spojrzenia. Od razu czuję szacunek twórców do detalu.
Cała opowieść gry zakorzeniona jest w polskiej kulturze i zyskuje nowe znaczenie dzięki interaktywnym narzędziom. Słowiańska symbolika, czyli ogień, woda, światło, stają się osią napędzającą fabułę. Nie będę ukrywać: od pierwszego ogniska miałem wrażenie, że nie gram wyłącznie dla siebie, ale w jego rozżarzonym płomieniu szukam czegoś więcej. To gra, która prowadzi nas przez cztery wielkie słowiańskie święta, ale także przez cztery poruszające rozdziały wewnętrznej przemiany bohatera.
Opowieść w grze smakuje jak legenda. Fabuła “The End of the Sun”
Wchodząc w ten świat, nie spodziewałem się, że zostanę pochłonięty przez opowieść tak bardzo, jak podczas długich, zimowych wieczorów, kiedy czytając książkę po raz pierwszy poznawałem kulturę naszych Słowian. “The End of the Sun” to fabularny popis, przy którym chwilami zapominałem, że steruję żercą, a nie staję się nim naprawdę. Moja misja jako słowiańskiego kapłana polega na rozwiązaniu tajemnicy zaginięcia mieszkańców wioski, ale nawet to okazuje się tylko punktem wyjścia.
Tu zwykłe przedmioty zamieniają się w symbole. Z każdą zaś odkrytą relikwią coraz bardziej wciągam się w odkrywanie tego, co wydarzyło się naprawdę. Twórcy zadbali, aby historia nie była podana na tacy. Muszę łączyć fakty, przewijać się przez cztery pory roku, przeskakiwać między świętami i dekadami, cierpliwie odczytywać ślady życia dawnych mieszkańców. Doceniam takie podejście. Nie jest tu łatwo, a satysfakcja z rozwikłania kolejnego wątku sprawia, że nie mogę przestać grać.
Scenariusz jest wielowarstwowy, odnosi się do uniwersalnych prawd, ale jednocześnie zakorzeniony lokalnie. Wątki nadprzyrodzone, wierzenia, opowieści o rarogu czy domownikach unoszą moją wyobraźnię jeszcze wyżej. Dialogi (mimo że polski dubbing nie jest idealny!) oraz pojawiające się sny są niczym puzzle, które powoli składają się w całość. Trudno nie ulec magii tej narracji. Tę historię naprawdę się przeżywa.

Typowa słowiańska wioska w grze.
Detal i realizm. Grafika przenosi w czasie
Nieczęsto zdarza się, by gra indie onieśmielała rozmachem graficznym. “The End of the Sun” w tej kategorii mnie urzekło. Piszę te słowa z mieszanką wdzięczności i podziwu, bo każda chata, trawa, a nawet płot w tej polskiej grze został oddany z dbałością o szczegół tak rzadko spotykaną.
Zmieniające się pory roku to paleta kolorów, nowe światło, odmienny nastrój i dźwięki przyrody, które układają świat na nowo. Gdy śnieg skrzypi pod nogami, a mgła spowija leśne chaty, naprawdę zapominam, że tę Polskę oglądam tylko na ekranie monitora. Gra bawi się też cyklem dnia i nocy oraz pogodą, wzmacniając tym samym klimat, który dosłownie wchodzi pod skórę.
Warto dodać, że projektanci pozwalają nam eksplorować świat na własnych zasadach. Nigdzie nie jestem poganiany. Czasem zostaję w jednym miejscu kilkanaście minut, chłonąc szczegóły krajobrazu i testując, jak promienie słońca tańczą na ścianach chat wyposażonych zgodnie z dawnymi tradycjami. Tak. Polska gra nawiązująca do naszej rodzimej kultury słowiańskiej jeszcze nigdy nie prezentowała się tak autentycznie.
Słowiański duch w muzyce i oprawie audio. Magia dźwięku
Niewiele gier potrafi mnie zahipnotyzować wizualnie i dźwiękowo jednocześnie. “The End of the Sun” to właśnie mistrzostwo w budowaniu atmosfery poprzez muzykę folkową, szum drzew, trzask ognia. Siedząc w słuchawkach, zamykam oczy i czuję się częścią przeszłości. Kompozycje muzyczne przygotowana przez Kingę Rąpałę dopełniają obrazu. Usłyszeć ligawę, skrzypce, pieśni to doświadczenie, które ciągnie mnie w głąb tej opowieści, aż trudno się oderwać.
Co szczególnie doceniam, to integracja dźwięków otoczenia z fabułą. Nie są tłem, są nieodłącznym elementem immersji. Czasami to dźwięk sugeruje mi, że coś jest nie tak w opuszczonej zagrodzie. Czasem tylko usłyszane ukradkowe kroki przemykającej osoby powodują gęsią skórkę. Gra daje możliwość wsłuchania się w odgłosy pory roku. Wiosenny potok, letni śpiew ptaków, jesienny deszcz, zimowy wiatr. Każdy z nich jest inny, unikatowy, oddany z precyzją godną kolekcjonera dawnych instrumentów.
Czy można chcieć więcej od gry czerpiącej garściami z energii rodzimego folkloru? Dla mnie ta produkcja powinna być prezentowana jako wzorcowy przykład, jak implementować dziedzictwo kulturowe do medium nowoczesnej gry.
Mechanika i wyzwania. Puzzle słowiańskiej codzienności
Jeżeli zastanawiasz się, czy “The End of the Sun” to gra tylko do podziwiania, od razu odpowiadam: nie! Oczywiście, jest tu ogromna dawka eksploracji, ale wplatanie zagadek i mechanik czyni z tej przygody coś znacznie głębszego. Lubię, gdy zagadki nie są dorzucone na siłę, tylko wynikają z kontekstu miejsca i opowieści. Tutaj rozwiązując kolejne łamigłówki, coraz wyraźniej czułem się żercą. Człowiekiem, który rozumie świat inaczej, dla którego czas nie jest liniowy, a każdy dzień może prowadzić w przeszłość albo przyszłość.
Twórcy zastosowali mechanizm podróżowania w czasie. Ten sposób przechodzenia przez pory roku i święta sprawił, że każda zagadka wydaje się czymś organicznym. Zmieniam warunki w otoczeniu, patrzę na konsekwencje swoich działań, a wszystko to przekłada się na kolejne drobne odkrycia. Doceniam także nieliniowe poznawanie historii. Nikt mnie nie zmusza do sztywnej kolejności, mogę odkrywać świat, jak chcę, i wracać do miejsc, które zapadły mi w pamięć.
System autosejwów i ręcznych zapisów nie absorbuje uwagi. Pozwala skoncentrować się na doświadczaniu, a nie logistyce. Małe zastrzeżenia mam do mapy, która mogłaby bardziej pomagać w eksploracji. Czasem zdarzy się monotonia chodzenia, ale zaraz potem pojawia się coś niezwykłego, nowy element układanki. Takiej pętli wyzwań nie spotyka się często w polskiej grze nawiązującej do naszej rodzimej kultury słowiańskiej.

Puszczanie wianków to jedna z najbardziej znanych tradycji związanych z nocą świętojańską.
Niedoskonałości, które budują charakter. Kilka słów krytyki o grze “The End of the Sun”
Żadna gra nie jest idealna, także “The End of the Sun”. Stale mam świadomość, że to projekt indie, powstały z miłości do słowiańskiej kultury przez zaledwie dwóch zapaleńców. Mimo wszystkich zalet, dość szybko zwróciłem uwagę na kilka mankamentów technicznych. Modele postaci i ich twarze są momentami zbyt sztywne, mało realistyczne. Bywa, że polski dubbing brzmi nienaturalnie albo zbyt teatralnie. To wszystko jednak nie odbiera magii opowieści. Wręcz przeciwnie, dodaje jej szczerości i rzemieślniczego sznytu, którym nasyceni są tylko twórcy, którzy naprawdę kochają to, co robią.
Kolejny minus to momenty lekkiego znużenia spowodowane powtarzalnym chodzeniem między punktami na mapie. Zdarzają się chwile, gdy czuję się nieco wytrącony z flow, choć zaraz potem znowu wsiąkam w narrację i wracam do świata słowiańskich mitów jak do ulubionej książki po latach. Mój czas poświęcony na rozgrywkę został całkowicie wynagrodzony przez bogactwo opowieści, dźwięków, widoków i klimatu.
Drobiazgi techniczne? Brak wielkiej ekipy marketingowej? Żadna z tych rzeczy nie umniejsza faktu, że “The End of the Sun” to dla gracza z Polski swoista pielgrzymka przez własne kulturalne dziedzictwo. Właśnie takie gry określają, czym może być Polska gra, która sięga tak starannie do kultury słowiańskiej.

Jest też Leszy 💚 moja ulubiona postać słowiańska.
Czy warto zagrać w “The End of the Sun? Opinia
To moja subiektywna prawda: “The End of the Sun” jest tytułem, którego polska scena gier komputerowych naprawdę potrzebowała. Gra urzeka warstwą narracyjną oraz audiowizualną, ale też autentycznym dążeniem do odtworzenia świata, który w większości już nie istnieje. Każda godzina tu spędzona przypomina, że gry mogą być pomostem do wspólnej tożsamości, edukacją, zachwytem i przeżyciem jak dobra ballada. Tajemnicza, piękna i przejmująca.
Nie wyobrażam sobie, by Polak kochający rodzime tradycje, a nawet każdy, kto chce poczuć ducha starej Europy, przeszedł obok tej produkcji obojętnie. “The End of the Sun” dowodzi, że nawet niewielkie studio może stworzyć dzieło, które odciśnie piętno na każdym miłośniku legend, mitów, odkrywania i bycia częścią własnej przeszłości. Nie wahaj się zanurzyć w ten świat. Ta gra daje coś więcej niż tylko chwilową rozrywkę. Ona zostaje z tobą tak, jak echo dawnych świąt słowiańskich.
Mój blog otrzymuje się dzięki wsparciu czytelników. Będę wdzięczny, jeśli postawisz mi wirtualną kawę💚
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizję i portale.