Premiera serialu “Wiedźmin” na Netflix wywołała sporo reakcji, zarówno wśród krytyków, jak i krytykantów. Ile widzów, tyle opinii. Co ciekawe, dawno nie widziałem opinii tak skrajnych do tego stopnia, że tych neutralnych prawie całkowicie brak. To dobrze wróży temu serialowi, jeśli wywołuje tak kontrastowe emocje, ponieważ najgorszą oceną dla jakiegokolwiek dzieła jest neutralność i obojętność.
Co powoduje, że serial “Wiedźmin” cieszy się tak dużą ilością komentarzy? Należy zadać inne pytanie: nie “co”, lecz “kto”. Widzów serialu można podzielić na kilka grup: fanów Sapkowskiego, albo fanów CD Projekt. Fanów polskiej wersji serialu z grzeczności pominę. Ja zaliczam się do jeszcze innej – czwartej grupy, nie zaliczającej się do żadnej z wyżej wymienionych. Jaka to grupa? O tym napiszę na końcu tego wpisu.
Kim jest idealny widz serialu? Oto 3 rzeczy, jakie powinien spełniać widz Netflixowego “Wiedźmina”, aby mieć wyrobione najbardziej obiektywne zdanie.
Nie czytać książki przed obejrzeniem serialu
To od książki Andrzeja Sapkowskiego się wszystko zaczęło. Gdy powstała powieść, nikt na początku nie wróżył tak ogromnego sukcesu tego tytułu, dopóki CD Projekt nie wykupił od autora praw do stworzenia gry na podstawie książki.
Nie będę wnikał w potyczki między Sapkowskim a CD Projekt na temat praw autorskich i wysokości wynagrodzenia. Dużym szacunkiem darzę Sapkowskiego, ponieważ gdyby nie on, nie byłoby książki, a potem gry, a następnie polskiego serialu oraz serialu Netflixa. Książki oceniać nie mam prawa, dopóki jej nie przeczytam. Teraz obiecuję, że nadrobię zaległości i przeczytam ją, aby docenić stwórcę postaci Wiedźmina oraz żeby poznać treść, od której zaczęła się ta cała spirala popularności.
Oglądanie serialu, nie zaznajamiając się wcześniej z wersją książkową pozwoliło mi na obejrzenie odcinków bez jakichkolwiek oczekiwań, a jedyną oceną serialu, jaką mogę dokonać, może być tylko ta płynąca z wrażeń oglądania, a nie porównywania.
Nie grać w grę
Podobno istnieją takie osoby, które Wiedźmina kojarzą tylko z grą, a o książce nawet nie słyszeli. To trochę przykre i nie chcę wiedzieć, co czuje autor książki, gdy słyszy takie opinie. Sporo moich znajomych grało w Wiedźmina i gdy takie osoby spotykały się przy piwku, ja siedziałem jakby z boku, nie wiedząc o czym rozmawiają. Nie wiem jak duże jest powiązanie serialu z grą, ale zgaduję, że niewielkie biorąc pod uwagę fakt, iż serial powstał na podstawie powieści, a nie gry. Czy nie-granie w grę powoduje jakieś luki w oglądaniu serialu? Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że nie powinno. Nie obcowanie z grą pozwala mieć świeżą głowę w temacie fabuły serialu.
Nie oglądać polskiej wersji Wiedźmina
Nie oglądałem starszej polskiej ekranizacji, ale gdy skończy się ostatni sezon “Wiedźmina” na Netflixie, wtedy z czystej ciekawości obejrzę polską produkcję. Nie chcę mieć na tę chwilę porównań, aby móc w spokoju obejrzeć produkcję z Netflixa. Gdy zakończy się ostatni sezon, wtedy sięgnę po polską produkcję, ale zdaję sobie sprawę, że wtedy będę ją porównywał z wersją wydaną przez Netflix. Tego nie uniknę i się z tym godzę.
Unikać wszystkiego, co związane z Wiedźminem, aby Wiedźmin z Netflixa się podobał?
Przed premierą serialu na Netflixie nie unikałem w jakiś szczególny sposób wszystkiego, co związane z Wiedźminem. Nie unikałem przecieków informacji o serialu. Nie unikałem spojlerów. A nieznajomość książki, gry i polskiej wersji serialu u mnie była naturalna. Nie chodziłem podziemnymi kanałami (chociaż w sezonie zimowym na Śląsku pozwoliłoby mi na uniknięcie kontaktu ze smogiem), żeby tylko nie mieć porównań i oczekiwań. Chodziłem własnymi ścieżkami i z totalnie swobodnym i niczym nie sugerowanym mózgiem przystąpiłem do oglądania serialu.
Teraz, gdy na Netflixie obejrzałem pierwszy sezon Wiedźmina wiem, że warto sięgnąć po książkę (a raczej serię tomów) oraz grę. W pierwszej kolejności oczywiście książkę. Serial oceniam jako dobry i interesujący, a jego obejrzenie pozwoliło mi wyrobić sobie ciekawość treści powieści i gry.
Teraz już wiesz jak odpowiedzieć na zadane pytanie na początku wpisu, jaką jest czwarta grupa widzów serialu. To osoby, które z Wiedźminem nic nie miały wspólnego, a po obejrzeniu serialu, zainteresowały się powieścią i grą. W tym przypadku to serial reklamuje książkę, a nie książka serial. I tak właśnie być powinno.
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.
Ja czytałem książki, grałem w gry… a jakoś Netflixowa adaptacja Wiedźmina bardzo mi podeszła. Nie jest to moim zdaniem serial na poziomie “Gry o Tron”, ale mimo wszystko poziom tego obrazu jest dosyć wysoki na tle różnych produkcji jakie ostatnimi czasy oglądałem. Ja osobiście ciesze się, że dożyłem czasów w których Wiedźmin został zekranizowany w sposób iście hollywoodzki i szersze grono odbiorców na świecie ma szansę zapoznać się ze światem, który stworzył pan Andrzej Sapkowski. Bo w końcu nie każdy gra w gry…