Recenzja serialu „Silos”. Jak to jest żyć w podziemnym świecie?

Recenzja serialu Silos na Apple TV

Są takie filmy i seriale, które po prostu wbija się w fotel i sprawiają, że czujesz, jakbyś tam był. „Silos” Grahama Yosta to właśnie jeden z tych przypadków. Serial dostępny na Apple TV+ (niestety, bez lektora, tylko z napisami – wytrzymacie?) zabiera nas w mroczny, klaustrofobiczny świat, gdzie życie toczy się w gigantycznym podziemnym schronie. A ja po seansie pierwszego sezonu miałem tylko jedno pytanie:

Jak bym sobie poradził
na setnym piętrze pod ziemią?

Podziemna rzeczywistość, która zmusza do refleksji

Wyobraźcie sobie – stoicie na krawędzi świata, który znacie, i nagle wszystko okazuje się kłamstwem. Tak właśnie czują się mieszkańcy tego ogromnego silosu. Niby wszystko jest poukładane, życie toczy się według zasad, ale te zasady zaczynają śmierdzieć na kilometr.

Główną bohaterką jest Juliette Nichols (świetna Rebecca Ferguson – serio, co za rola!), która pracuje jako mechanik na najniższych poziomach silosu. Ona ma więcej odwagi niż cała reszta tego podziemnego społeczeństwa razem wzięta. Gdy zaczyna drążyć temat tajemniczej śmierci swojego ukochanego, otwiera puszkę Pandory. To, co odkrywa, wywraca jej świat do góry nogami – i robi to samo z nami, widzami. Każdy odcinek to kolejna cegiełka do zrozumienia, jak bardzo ten system jest popsuty.

Muszę przyznać, że to, co mnie najbardziej wciągnęło, to atmosfera. Ta duszna, pełna napięcia aura. Nie ma gdzie uciec. Dosłownie. I w tym właśnie tkwi siła „Silosu”. Pokazuje, jak bardzo człowiek potrzebuje wolności, nawet jeśli sam do końca nie wie, co z nią zrobić.

„Seksmisja” 2.0? Może trochę, ale…

Nie oszukujmy się, jako polski widz od razu pomyślałem o podobieństwie serialu do „Seksmisji”. Zamknięte podziemne społeczeństwo? Spiski? Kłamstwa o tym, co dzieje się na zewnątrz? Brzmi znajomo, prawda? Ale „Silos” nie jest kopią. O nie, to coś zupełnie innego. O ile „Seksmisja” bawiła się konwencją i śmieszyła do łez, „Silos” wali w twarz brutalnością i emocjami. Tutaj nie ma miejsca na śmiech. Jest za to refleksja.

Pewne motywy są podobne, ale historia Juliette ma w sobie coś, co sprawia, że czujesz tę desperację, potrzebę buntu i niezgodę na życie w klatce. Każdy odcinek zostawia cię z poczuciem, że coś nie gra. Coś wielkiego. I, co najlepsze, serial nie daje ci wszystkiego na tacy – musisz sam poskładać elementy tej układanki.

Książka, która to wszystko zaczęła

Dla tych, którzy lubią wiedzieć, skąd to wszystko się wzięło – „Silos” to adaptacja książki „Wool” autorstwa Hugh Howeya.Serial zrobił coś niesamowitego. Wziął tę niesamowitą historię i jeszcze ją rozwinął. Jak? Dodając głębię postaciom, rozciągając fabułę, a przede wszystkim dając nam wizualny majstersztyk.

Jeśli jednak ktoś lubi zacząć od książki – śmiało, bo powieść też trzyma poziom. Tyle że po obejrzeniu serialu czuję, że to obraz bardziej zapadł mi w pamięć. Scenariusz, zdjęcia, gra aktorska – wszystko tu gra.

„Silos” na Apple TV. Dlaczego warto obejrzeć ten serial?

„Silos” to serial, który dostarcza rozrywki, ale też zmusza do myślenia. Jakie reguły rządzą naszym życiem? Ile z nich to nasze wybory, a ile narzucone schematy, w które ślepo wierzymy? I co byśmy zrobili, gdybyśmy nagle odkryli, że wszystko, w co wierzymy, to kłamstwo?

Dla fanów dystopii to absolutny must-watch. A dla tych, którzy szukają czegoś więcej niż dobrej historii – „Silos” to skarbnica tematów do refleksji.


E-booki

1 Komentarz

  1. Sara

    Mnie Silos nie przypadł do gustu. Wyłączyłam przy czwartym odcinku z powodu zbyt powolnie ciągnącej się akcji.

Wypowiedz się

Your email address will not be published. Required fields are marked *

435