Underworld – “Strawberry Hotel”. Recenzja płyty dawnej legendy muzyki techno

Underworld - Strawberry Hotel. Recenzja płyty

Underworld – nazwa, która rezonuje głęboko w sercach fanów muzyki elektronicznej, szczególnie tych, którzy pamiętają elektryzujący hit “Born Slippy” z 1995 roku. Zespół, który od lat definiuje, re-definiuje i eksploruje muzykę elektroniczną, powraca z nowym albumem “Strawberry Hotel”. Po gigantycznym przedsięwzięciu, jakim był “DRIFT Series 1” trwający niemal siedem godzin, Karl Hyde i Rick Smith serwują słuchaczom coś, co z jednej strony kontynuuje ich artystyczną przygodę, a z drugiej – otwiera nowy rozdział w ich twórczości.

“Strawberry Hotel” to doświadczenie wielowymiarowe. Nie jest to album, który daje się zdefiniować jednym zdaniem czy prostym opisem. Każdy utwór, niczym osobny pokój w tytułowym hotelu, oferuje inny nastrój, inny zestaw dźwięków, inną opowieść. To album, który słucha się zarówno z ekscytacją, jak i pewnym poczuciem nostalgii, które zawsze towarzyszy nowym wydawnictwom legendarnych artystów.

Opis utworów zawartych na płycie

Pierwszy utwór, “Black Poppies”, otwiera album niczym ciche westchnienie. Popowo-ambientowe brzmienia unoszą się powoli, tworząc eteryczną atmosferę. Hyde zdaje się tu szeptać z oddali. Jego wokal pełen jest tajemnicy i delikatnej, niemal nieuchwytnej emocji. To otwarcie jest niczym zaproszenie do świata, w którym czas płynie inaczej, bardziej leniwie, ale równocześnie intensywnie.

Kolejny utwór, “denver luna”, przynosi bardziej rytmiczny klimat. Choć jego brzmienie nie jest tak tętniące energią jak “Born Slippy”, wyczuwalna jest tu pewna wspólnota ducha. Pulsujący rytm, powtarzalne frazy wokalne i subtelne warstwy syntezatorów budują napięcie, które sprawiają, że utwór jest zarazem hipnotyzujący, jak i nieco mroczny.

“Techno Shinkansen” to dla mnie utwór, który w pełni oddaje swoją nazwę. Szybkość, precyzja, ruch – wszystko to zamknięte jest w dynamicznej kompozycji, która prowadzi słuchacza przez swoisty pejzaż dźwięków. W głowie pojawia się obraz japońskiego pociągu mknącego przez noc, rozświetlonego migającymi światłami miasta. To muzyczna podróż, która pozostawia cię na krawędzi fotela, z sercem bijącym szybciej.

Jednak “Strawberry Hotel” nie można określić jedynie jako intensywność i pulsujące rytmy. W “and the colour red” Underworld wprowadza nastrój pełen napięcia. Tu dźwięki stają się surowsze, bardziej industrialne. To utwór, który brzmi jak muzyczna interpretacja gęstniejącej atmosfery przed burzą. Hyde maluje obraz dźwiękowy, który jest trudny do opisania, ale łatwo wpada w pamięć.

Słuchamy dalej…

“Sweet Lands Experience” to chwila wytchnienia. Gdy słuchałem tego utworu, wyobrażałem sobie letnie popołudnie, kiedy promienie słońca przebijają się przez liście drzew, a powietrze wypełnione jest zapachem kwiatów. Jest w tym coś nostalgicznego, ale i pełnego życia. Utwór balansuje na granicy muzyki house, ale jest to house z charakterystycznym sznytem Underworld. Pełen detali, nieoczywistych przejść i finezyjnych akcentów.

“Lewis in Pomona” to utwór, który przyciąga uwagę swoją dynamiką. Po spokojniejszych momentach poprzednich kompozycji, ten kawałek wprowadza elementy perkusyjne, które ożywiają całość i nadają jej nowej energii. W głosie Hyde’a słychać pewność i siłę, jakby chciał przekazać słuchaczowi ukryte przesłanie.

Gdy już słuchanie płyty mamy na półmetku

W drugiej części albumu Underworld sięga po bardziej refleksyjne dźwięki. “Ottavia” jest jednym z tych utworów, które zapadają w pamięć głęboką, niemal filmową narracją. Wokal Esme Bronwen-Smith, córki Ricka Smitha, dodaje utworowi subtelnej kobiecości. Jej recytacja inspirowana operą Monteverdiego brzmi jak echo minionych epok, splatając przeszłość z teraźniejszością.

“Iron Bones” to moment, w którym melancholia osiąga swoje apogeum. Gościnny udział Niny Nastasii sprawia, że utwór zyskuje na emocjonalnej intensywności. Jest w tym kawałku coś, co wywołuje uczucie nostalgii i smutku, ale jednocześnie – paradoksalnie – poczucia ukojenia. W tym właśnie tkwi piękno muzyki Underworld. Potrafi w jednej chwili przenieść słuchacza w różne emocjonalne światy.

Album zamyka “Strawberry Hotel”, utwór będący swoistą klamrą dla całego projektu. To podsumowanie wszystkiego, co zespół chciał przekazać na tym wydawnictwie: wielość emocji, zaskakujące zmiany tempa, delikatność i siła, wszystko to splecione w jedną, fascynującą całość.

“Strawberry Hotel” – album, który przypomina o muzycznej legendzie, która wciąż ma wiele do powiedzenia

“Strawberry Hotel” to dowód na to, że Underworld wciąż pozostaje ikoną sceny muzyki elektronicznej, która nie boi się eksperymentować i odkrywać nowych terytoriów muzycznych. Album ten wymaga zaangażowania, ale odwdzięcza się bogatą paletą nastrojów. To muzyka, którą każdy fan muzyki elektronicznej powinien przeżyć, by zanurzyć się w świecie dźwięków, które ożywają z każdym przesłuchaniem na nowo.

Data premiery albumu Underworld – “Strawberry Hotel”: 25 października 2024.


E-booki

Wypowiedz się

Your email address will not be published. Required fields are marked *

533

Szukałeś mnie na Instagramie?