Zdarzyło Ci się kiedyś trafić na pamiątkę z miejsca, którego nigdy nie odwiedziłeś? Może stary list, porzucone fotografie, tajemniczy artefakt, który skrywa w sobie historię, której już nikt nie opowie. Właśnie takie wrażenie towarzyszy mi przy słuchaniu Across the Bounds of Fate, albumu Leny Raine, którego nie wiem, czy można nazwać soundtrackiem. To muzyczny zapis gry, która nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Across the Bounds of Fate. Muzyka zamiast gry
Earthblade miało być następcą Celeste, platformówki, która zachwyciła graczy na całym świecie. Lena Raine, kompozytorka odpowiedzialna za jej niezapomnianą ścieżkę dźwiękową, przez lata tworzyła dźwięki dla nowej gry, oddając klimat jej świata, emocji i opowieści. Jednak w 2024 roku projekt został anulowany, a Earthblade pozostało jedynie wspomnieniem. W odpowiedzi na to Raine postanowiła zebrać wszystkie skomponowane utwory i stworzyć z nich album koncepcyjny.
Historia, która jednak nie istnieje
Od pierwszych taktów Across the Bounds of Fate przenosi w miejsce, które nie istnieje, ale mogłoby istnieć. Przestrzenne syntezatory i eteryczne smyczki otwierają drzwi do nieznanego świata. W jednej chwili muzyka jest delikatna, niczym wiatr unoszący liście, by za moment przeobrazić się w monumentalne, dramatyczne dźwięki.
Raine inspirowała się tutaj klasykami muzyki filmowej i anime. Są tu wielkie, bogate brzmienia Yamaha CS-80, przywodzące na myśl Vangelisa. Znajdziemy też organiczne smyczki i oniryczne melodie, jak u Joe Hisaishiego w Nausicaä of the Valley of the Wind. A gdzieniegdzie w tle pobrzmiewają saksofony i perkusyjne tekstury, jakby wyjęte prosto z Cowboy Bebop czy Ghost in the Shell: Stand Alone Complex.
Utracona szansa bycia soundtrackiem do ciekawego projektu gry
Co sprawia, że ta muzyka tak bardzo wciąga? To, że jest zamkniętym rozdziałem historii, której nigdy nie poznamy. Gdyby Earthblade powstało, być może słuchałbym tej muzyki w tle, przemierzając w grze przez leśne ostępy czy wspinając się na niedostępne klify. Teraz jednak pozostaje mi jedynie wyobrażać sobie te miejsca, podążać za dźwiękami i budować ten świat w głowie.
Jest tu melancholia, ale i nadzieja. Czuć zarówno stratę, jak i akceptację tego, że nie każda historia musi być opowiedziana w taki sposób, jak początkowo zamierzano. Across the Bounds of Fate to dowód na to, że muzyka może istnieć niezależnie od kontekstu, w którym powstała, wciąż wywoływać emocje i budować opowieść.
Lena Rane – Across the Bounds of Fate można posłuchać na Bandcamp.


Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.