Wyobraź sobie to: idziesz do sklepu, a obok jogurtów, musów owocowych… bach! Saszetka z wódką. Pomysł wydawał się idealny – alkotubki, czyli alkohol w lekkim, praktycznym opakowaniu, które nie potłucze się w torebce. Brzmi jak przyszłość „małpek”, prawda? Niestety, to marzenie zostało roztrzaskane szybciej niż butelka po imprezie za przystankiem. Afera alko-tubkowa, która obiegła całą Polskę, to historia o tym, jak błyskotliwy pomysł na rewolucję w konsumpcji alkoholu zniknął, zanim zdążył wejść na rynek.
Alkotubki. Alternatywa dla szklanej małpki?
Alko-tubki, zwane też „alko-saszetkami”, to taki hybrydowy mus alkoholowy dla dorosłych. Smakowo w zasadzie nic nowego. Zamiast szklanej „małpki”, którą wszyscy znamy (i którą można znaleźć w krzakach za przystankiem), mieliśmy dostać saszetki. Mniejsze, lżejsze, bardziej „na wynos”. Myślisz: geniusz! Alkoholicy muszą już ukrywać brzdękającej buteleczki przed pracą, która hałasuje przy każdym kroku. Chcesz łyczka wódeczki na szybkości? Otwierasz saszetkę jak mus, pyk – problem rozwiązany.
No, chyba że przez pomyłkę otwiera ją twoje dziecko, bo tubka wygląda prawie identycznie jak mus owocowy. Ups?
To nie mus, to wódka!
Główny problem z alko-tubkami? No cóż, wyobraź sobie sytuację: twoje dziecko biegnie po podwórku z saszetką w ręku, ty myślisz, że to mus jabłkowy – samo zdrowie, a potem widzisz, jak mały zaczyna kręcić kółka i śpiewać disco polo. Okazuje się, że to nie jabłkowy mus, a raczej wódkowy „mus”. I tu zaczęły się schody – opakowanie było zbyt podobne do dziecięcych przekąsek, a burza w mediach wybuchła szybciej niż korek od szampana.
Politycy postanowili wkroczyć do akcji, a premier Donald Tusk zapowiedział, że zablokuje ten „proceder” zanim ktoś zacznie robić „owocowe driny” dla dzieciaków. Efekt? Producent wycofał saszetki z rynku, zanim jeszcze zdążyły zdobyć popularność. No i po imprezie.
Nie pamiętacie, że podobne produkty istnieją od dawna?
Afera z alko-tubkami wydaje się być nieco niespójna w kontekście rynku pełnego podobnych produktów. Od lat mamy dostępne napoje alkoholowe w różnorodnych, nietypowych opakowaniach – weźmy choćby puszki Coca-Coli z dodatkiem whisky Jack Daniel’s (puszka coli 0,33l o kolorystyce Coca-Coli zero) czy tanie wina w kartonach. Produkty te mogą być równie łatwo mylone z napojami bezalkoholowymi, a jednak nie wzbudziły podobnych kontrowersji. Puszka z whisky i colą wygląda niemal identycznie jak Coca-Cola zero – różni się tylko etykietą. I choć jest to alkohol, nie ma wokół niego takiej dyskusji, jak w przypadku alko-tubek.
Podobnie, tanie wina pakowane w kartony przypominające sok owocowy – ten format to standard na rynku od lat. Dla niektórych to praktyczne i wygodne rozwiązanie, a jednak mało kto martwi się, że ktoś przypadkiem pomyli je z sokiem winogronowym. Ktoś mógłby powiedzieć, że alko-tubki przegrały, bo opakowanie zbyt mocno przypominało dziecięcy produkt, ale z drugiej strony to tylko kolejne, nietypowe opakowanie alkoholu, a różnica nie jest aż tak wyraźna. Więc dlaczego to właśnie alkotubki wywołały taką burzę?
Możliwe, że ta niekonsekwencja wynika z czegoś więcej niż jedynie z wyglądu opakowania. Może to kwestia chwili, gdy media zdecydowały się nagłośnić temat, a opinia publiczna zareagowała tym razem emocjonalnie. Albo po prostu społeczna akceptacja dla wina w kartonie i gotowych drinków w puszkach jest wyższa, bo jesteśmy już do nich przyzwyczajeni. W końcu gdyby naprawdę mielibyśmy walczyć z opakowaniami mogącymi powodować pomyłki, na celowniku mogłoby się znaleźć całkiem sporo produktów.
Alkotubka – stracona szansa czy przeklęty pomysł?
Czy alko-tubki miały potencjał? Oj, i to jeszcze jaki! Wyobraź sobie polskie ulice bez porozbijanych małych buteleczek. Żadnych małpek w krzakach, żadnego szkła pod nogami. Twój pies mógłby swobodnie biegać po parku bez ryzyka skaleczenia sobie łapek. Saszetki, które możesz wyrzucić jak zużyty papierek po batoniku do żółtego pojemnika. O ileż łatwiej byłoby żyć! Ale nie, oczywiście, że musiało się coś wydarzyć. Strach przed tym, że ktoś pomyli alko-saszetkę z musem dla dzieci, przeważył nad potencjalnymi korzyściami. Ale czy to naprawdę problem? No bo chyba dziecko z reguły nie szuka alkoholu w lodówce, prawda? A kto wie? Być może któryś 13-latek spróbował już whisky z colą, myśląc, że pije samą colę zero?
Jednak afera spowodowała, że nadzieje na nową erę w konsumpcji alkoholu zostały rozwiane. Bo co, jeśli alko-tubki miałyby szansę zrewolucjonizować rynek, a my po prostu nie daliśmy im tej szansy? A może dzięki nim „małpki” zyskałyby nowe, bardziej „mobilne” oblicze? Choć wiadomo, że małpki same w sobie to alkoholiczne zło, bez względu na rodzaj opakowania.
Alko saszetka kontra butelka
Niezależnie od twojej opinii na temat alko-tubek, jedno jest pewne – było zabawnie przez te pięć minut, kiedy myśleliśmy, że będziemy sączyć wódeczkę prosto z miękkiej tubki. Choć na razie zostajemy z tradycyjnymi drinkami w szkle, historia alko-saszetek to dowód na to, że czasem nawet najlepszy pomysł może zostać storpedowany przez strach przed pomyłką.
Czy saszetki-alkotubki z wódką wrócą? Trudno powiedzieć. Na razie możemy tylko wspominać je jako legendarną rewolucję, która nigdy się nie wydarzyła. I może, kiedyś, gdy wyciągniesz z krzaków butelkę „małpki”, pomyślisz: „Ech, gdyby to była tylko miękka saszetka, życie byłoby prostsze…”.
Ten felieton nie ma na celu promocji alkoholu. Jest wyrazem moich osobistych przemyśleń i refleksji na temat zjawiska spożycia alkoholu, nie zachęcając do jego konsumpcji. Pamiętajmy o odpowiedzialnym podejściu do tej kwestii. Jeżeli uważasz, że masz problem z uzależnieniem od alkoholu, skorzystaj z bezpłatnej infolinii telefonu zaufania dla osób z uzależnieniem:
800 199 990
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.