„Elektroglina 2050”. Polska parodia Cyberpunka w kreskówce Walaszka. Recenzja

Elektroglina 2050. Recenzja serialu na Canal Plus

Warszawa 2050: Cyberpunkowe miasto, które śmieje się z własnego upadku

Wyobraź sobie Warszawę przyszłości, ale nie tę z folderów reklamowych czy wizji urbanistów. To miasto, które Bartosz Walaszek w „Elektroglinie 2050” zamienił w groteskową arenę absurdu, gdzie każda ulica ocieka czarnym humorem, a codzienność przypomina raczej postapokaliptyczny kabaret niż cywilizowaną metropolię. Rakowiec, dzielnica, która według narracji serialu jest gorsza niż Bangladesz, staje się symbolem totalnego rozkładu, gdzie nawet policja boi się zapuszczać. W tej rzeczywistości nie ma miejsca na sentymenty – tu liczy się tylko przetrwanie i odpowiednia dawka dystansu do rzeczywistości.

To właśnie w tej scenerii rozgrywa się akcja serialu „Elektroglina 2050”. Miasto jest pełne gangów, napady na banki to codzienność, a klub Idź Idź na Ursynowie to miejsce, gdzie portfele znikają szybciej niż nadzieja na lepsze jutro. Nawet hot-dogi z sieci sklepów Sraczka (zabawne nawiązanie do sklepo-bufetów Żabka) nie są bezpieczne przed zuchwałymi rabusiami. Walaszek w swoich kreskówkach nie oszczędza nikogo. Warszawa przyszłości to satyra na naszą współczesność, przefiltrowana przez soczewkę absurdu i bezkompromisowego humoru.

Jeśli kochasz miasto, które potrafi śmiać się z własnych słabości, „Elektroglina 2050” przypadnie Ci go… hm… gustu. To serial, który nie boi się brudu, dosadności i śmiałych metafor. Warszawa AD 2050 to miejsce, gdzie śmiech jest najlepszą bronią przeciwko beznadziei.

Kreskówka Elektroglina 2050

Bohaterowie z bloku: Inspektor Kosiński i robot Ursus 2000

Gdyby RoboCop urodził się na warszawskim Rakowcu, nazywałby się Kosiński i miałby za partnera robota marki Ursus 2000, pieszczotliwie zwanego Kiblem. To właśnie ten duet staje na straży prawa w świecie, gdzie prawo już dawno przestało cokolwiek znaczyć. Inspektor Kosiński to esencja męskości w wersji Walaszka. Twardy, bezpośredni, nie zawsze poprawny politycznie, ale jednocześnie zaskakująco ludzki w swojej prostocie.

Robot Ursus 2000 to zupełnie inna bajka. Maszyna, która jest równie nieporadna, co nieprzewidywalna. Jego imię – Kibel – nie jest przypadkowe. To postać, która wprowadza do serialu jeszcze więcej absurdu i humoru kloacznego, z którego Walaszek słynie od lat. Ich relacja przypomina najlepsze buddy cop movies, ale przefiltrowane przez polską rzeczywistość i podkręcone do granic możliwości. To nie jest duet marzeń, ale duet, który idealnie pasuje do świata „Elektrogliny 2050”.

Obserwowanie ich zmagań z przestępczością, gangami i własnymi słabościami to czysta przyjemność dla widza, który nie boi się śmiać z rzeczy, o których inni wolą milczeć. To właśnie dzięki nim serial zyskuje niepowtarzalny klimat i charakter, którego próżno szukać w innych polskich animacjach.

Humor Bartosza Walaszka. Granice przesuwane z uśmiechem

Jeśli oczekujesz subtelności, „Elektroglina 2050” nie jest dla Ciebie. Humor Bartosza Walaszka to jazda bez trzymanki. Dosadny, często wulgarny, balansujący na granicy dobrego smaku, a czasem z premedytacją ją przekraczający. To styl, który jednych zachwyca, innych oburza, ale nikogo nie pozostawia obojętnym. I właśnie za to kocham ten serial. Za odwagę, by śmiać się z tematów, które w innych produkcjach są tabu.

Walaszek żongluje popkulturowymi odniesieniami. Wyśmiewa absurdy codzienności, a przy tym nie boi się autoironii. Każdy odcinek to kanonada żartów, które trafiają w punkt, jeśli tylko jesteś gotowy na taki rodzaj rozrywki. To humor, który przypomina o najlepszych momentach „Kapitana Bomby” czy „Rycerzy z Doliny Rozdupy”, ale jednocześnie wnosi coś świeżego: cyberpunkowy sznyt i dystopijną atmosferę, która idealnie współgra z groteską.

Niektóre żarty są tak głupie, że aż genialne. Ale właśnie w tym tkwi siła Walaszka, że potrafi rozbawić nawet najbardziej ponurego widza, jeśli tylko ten pozwoli sobie na odrobinę luzu i dystansu do świata.

Canal Plus. Recenzja Elektroglina 2050

Animacja i styl. Walaszkowy świat w pełnej krasie

Nie da się pomylić stylu Bartosza Walaszka z żadnym innym polskim animatorem. „Elektroglina 2050” to kolejny popis jego charakterystycznej kreski. Prostej, czasem wręcz prymitywnej, ale przez to niezwykle wyrazistej i zapadającej w pamięć. Jakub Wiśniewski, odpowiedzialny za rysunki i animację, idealnie oddaje ducha tego świata: wszystko jest tu przerysowane, groteskowe i celowo nieidealne.

Bartosz Walaszek pokazuje, że nie trzeba hollywoodzkiego budżetu, by stworzyć coś, co przyciąga uwagę i zostaje w głowie aż do środy. Każda postać, każdy kadr to świadome puszczenie oka do widza:

Wiem, że to wygląda dziwnie,
ale właśnie o to chodzi.

Dzięki temu serial zyskuje autentyczność i niepowtarzalny klimat, który sprawia, że chce się do niego wracać.

Nie oczekuj tu wizualnych fajerwerków rodem z Pixara. To animacja, która ma bawić, prowokować i komentować rzeczywistość. A w tym jest po prostu bezkonkurencyjna.

Satyra społeczna. Polska przyszłości w krzywym zwierciadle

Pod płaszczykiem absurdalnej komedii kryje się w „Elektroglinie 2050” ostra satyra społeczno-polityczna. Walaszek nie boi się wyśmiewać polskich realiów, zarówno tych obecnych, jak i wyimaginowanych problemów przyszłości. Gangsterzy, skorumpowana policja, upadek miejskich wartości – wszystko to staje się pretekstem do żartów, ale też do gorzkiej refleksji nad tym, dokąd zmierzamy jako społeczeństwo.

Każdy odcinek to z jednej strony festiwal śmiechu, z drugiej – celny komentarz do rzeczywistości. Serial nie moralizuje, nie poucza, ale zmusza do zadania sobie pytania:

Czy naprawdę tak bardzo odbiegamy
od tej groteskowej wizji przyszłości?

Walaszek pokazuje, że czasem wystarczy spojrzeć na świat z dystansem, by dostrzec jego absurdy i nauczyć się z nich śmiać.

To satyra, która nie boi się być ostra, ale nigdy nie przekracza granicy, za którą zaczyna się zwykła złośliwość. Dzięki temu „Elektroglina 2050” to śmieszna rozrywka, ale też ważny głos w dyskusji o kondycji polskiej rzeczywistości.

Gdzie obejrzeć „Elektroglina 2050”? Moje subiektywne podsumowanie

„Elektroglina 2050” to serial dostępny na Canal+ online. Skierowany jest dla widzów o mocnych nerwach i specyficznym poczuciu humoru. Jeśli kochasz twórczość Walaszka, śmieszą Cię żarty z pogranicza dobrego smaku i nie boisz się odrobiny kloacznej groteski, ten serial Cię rozbawi. To idealna propozycja na wieczór przy piwie, kiedy chcesz po prostu pośmiać się z rzeczywistości i zapomnieć o problemach dnia codziennego.

Ale jeśli szukasz ambitnej animacji z głębokim przesłaniem i wyrafinowaną estetyką, lepiej sięgnij po coś innego. „Elektroglina 2050” to serial, który nie udaje, że jest czymś więcej niż jest – szczery, bezpośredni, czasem prostacki, ale zawsze autentyczny. I właśnie za to go cenię.

Ten serial animowany to jazda bez trzymanki przez świat, w którym śmiech jest najlepszą odpowiedzią na absurdy rzeczywistości. Jeśli jesteś gotowy na taką przygodę – nie czekaj, odpalaj Canal+ i daj się porwać temu szalonemu światu.

Trailer „Elektroglina 2050”


Spodobał Ci się wpis?
Mój blog otrzymuje się dzięki wsparciu czytelników. Będę wdzięczny, jeśli postawisz mi wirtualną kawę💚
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wypowiedz się

Your email address will not be published. Required fields are marked *

396
Postaw mi kawę na buycoffee.to