Wszyscy wiemy, jak to się zaczyna. Człowiek jedzie do Ikei z zamiarem kupienia jednej rzeczy, a wychodzi z torbą pełną pierdół, trzech roślin, które podobno są “niezniszczalne”, i nowego regału, którego nigdy nie planował. Wtedy przychodzi moment prawdy: otwierasz instrukcję i zastanawiasz się, czy przypadkiem nie powinieneś mieć doktoratu z inżynierii. Spokojnie! Mam za sobą kilka takich bitew i dzisiaj podzielę się swoimi sposobami na przeżycie tego wyzwania bez konieczności odbycia terapii.
Przygotowanie psychiczne. Będzie trudno, ale dasz radę!
Pierwsza zasada: zaakceptuj to, że prawdopodobnie się wkurzysz. To normalne. Składanie mebli, to nie czynność, która ma być przyjemna. To test charakteru. Weź głęboki oddech, przygotuj się na frustrację i trzymaj w pobliżu coś do picia (niekoniecznie kawę, może lepiej od razu coś mocniejszego?).
Druga zasada: upewnij się, że masz przestrzeń. Rozkładanie elementów na dywanie w ciasnym kącie mieszkania to przepis na katastrofę. Przygotuj miejsce i trzymaj małe elementy w jednym miejscu, żeby ich nie zgubić.
Otwierasz pudło i widzisz… chaos
Instrukcja ma same obrazki – to dobrze, prawda? Przecież miało być łatwo. A jednak. Pierwsze spojrzenie na te rysunki i już wiesz, że będziesz potrzebował co najmniej trzech podejść do niektórych kroków. Najważniejsze: przelicz elementy. Jeśli w instrukcji jest napisane, że masz mieć 12 wkrętów, a ty naliczyłeś 11, to nie ignoruj tego. Szansa, że Ikea cię oszukała, jest minimalna. Raczej jeden z nich po prostu już zaginął w akcji.
W tym momencie możesz czuć pierwsze oznaki paniki. Nie daj się! Ułóż sobie wszystko w sensownym porządku i pamiętaj – ten jeden dziwny element, którego nie wiesz, gdzie użyć, będzie ważny na końcu.
Zaczynasz składać meble i już się wkurzasz
Teraz wkraczasz w strefę, gdzie pojawia się najwięcej przekleństw. Coś nie pasuje? Złożyłeś na odwrót? Klasyka! Ikea ma w sobie coś, co sprawia, że zawsze ktoś zrobi błąd. Nie panikuj, nie rozwalaj tego na siłę. Zazwyczaj wystarczy odkręcić i zrobić to jeszcze raz, tym razem z uwagą.
Dobrym pomysłem jest mieć pomocnika, chociaż to może doprowadzić do testu waszej przyjaźni albo związku. Idealny duet to jedna osoba czytająca instrukcję i druga wykonująca kroki. Ważne: pomocnik powinien mieć dużą cierpliwość i zero tendencji do “a nie mówiłem”.
Ostatnia śrubka i satysfakcja (lub wielka porażka)
Jesteś na ostatnim etapie. To ten moment, kiedy myślisz, że to już koniec, ale nagle zostaje ci kilka niezidentyfikowanych części. To może oznaczać dwie rzeczy:
- Ikea dorzuca nadprogramowe śrubki (tak, to się zdarza!).
- Coś zrobiłeś źle i ten regał prawdopodobnie runie za tydzień.
Jeśli całość się trzyma i nie kiwa jak statek na wzburzonym morzu, możesz świętować sukces. Odpocznij, popatrz na swoje dzieło i ciesz się, że udało się to przetrwać bez strat w ludziach.
Składanie mebli z Ikea. Czy warto się w to pakować?
Składanie mebli z Ikei to szkoła życia. Uczy pokory, cierpliwości i szacunku do ludzi, którzy robią to zawodowo. Jeśli dasz radę, to znaczy, że jesteś gotowy na każde wyzwanie. Nawet na wymianę baterii w pilocie do telewizora bez zgubienia klapki.
Więc jeśli następnym razem ktoś zaproponuje ci pomoc przy składaniu jego nowej szafy – uciekaj. Albo przynajmniej wynegocjuj pizzę w ramach zapłaty.
Mój blog otrzymuje się dzięki wsparciu czytelników. Będę wdzięczny, jeśli postawisz mi wirtualną kawę:


Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.