Kiedyś kawalerka wydawała się spełnieniem moich marzeń. Była mała, przytulna i praktyczna. No i przede wszystkim tania. Wszystko miałem w zasięgu ręki – od kuchni po łazienkę. Myślałem: „Idealne rozwiązanie! Po co mi więcej przestrzeni, skoro mogę mieć swoje królestwo na 32 metrach kwadratowych?”. Jednak ta początkowa euforia nie mogła trwać całe życie.
Przez kilka lat cieszyłem się z tego, jak wygodnie jest mieszkać w miejscu, gdzie jeden krok dzieli łóżko od biurka, a cztery kroki od lodówki. Ale życie w kawalerce to nieustanne kompromisy. W momencie, kiedy home office stał się moją codziennością, mój entuzjazm wyparował.
Home office w kawalerce. Źródło problemów
Praca z domu brzmiała świetnie: żadnych korków spowodowanych przez samochody, brak dress code’u, możliwość pracy w piżamie lub nago, albo z jedną dziurawą skarpetką w pelikany, a drugą w mosty 😀 Idealna opcja, prawda? No, nie do końca. Gdy twoje miejsce pracy jest jednocześnie sypialnią, salonem i jadalnią, granice między pracą a życiem osobistym zacierają się błyskawicznie.
Wyobraź sobie dzień pracy w kawalerce. O ósmej siadasz przy biurku (dosłownie obok łóżka), odpalasz PC i zaczynasz pracować. Po kilku godzinach przerwa na obiad. Robisz parę kroków do kuchni, jesz przy biurku, a potem wracasz do pracy w dokładnie tym samym miejscu. Wieczorem? Włączasz film… oczywiście też przy biurku, bo łóżko jest pół metra obok. W efekcie ani praca, ani odpoczynek nie są w pełni komfortowe.
Letnie piekło w małym, dusznym pokoju
W 2023 roku zamieniłem kawalerkę w Rudzie Śląskiej na „słoneczną” kawalerkę w Sosnowcu. A potem przyszło lato. Ta kawalerka w Sosnowcu, w której mieszkałem na szczęście jedynie przez rok, miała okna na południe, co początkowo wydawało się świetnym rozwiązaniem. Dużo słońca! Naturalne światło! Ale gdy temperatura na zewnątrz zaczęła bić rekordy, kawalerka zamieniła się w piekarnik. Pokój nagrzewał się błyskawicznie, a wieczorne wietrzenie było kompletnie nieskuteczne.
W rezultacie spałem w dusznej sypialnio-biuro-jadalni, budziłem się mokry od potu i siadałem do pracy w jeszcze bardziej nagrzanym pomieszczeniu. Nawet wentylator działał tylko jak suszarka na pełnych obrotach. Jak tu pracować? Jak tu spać? Jak tu mieszkać? Jak tu pierdzieć? 🤣 To była męczarnia. Straciłem wydajność w pracy na home office, a także ogólne zadowolenie z życia.
Moment przełomowy. Decyzja o przeprowadzce i opuszczenie kawalerki
Wszystko zmieniło się rok później, kiedy dostałem szansę wynajęcia mieszkania w Będzinie z trzema pokojami. Trzy osobne pomieszczenia? Brzmi to jak raj po latach w mikro-mieszkaniu! Nie zastanawiałem się ani chwili. Wiedziałem, że to moja okazja, by oddzielić życie prywatne od zawodowego i wreszcie złapać oddech.
Nowe mieszkanie, nowa jakość życia
Przeprowadzka była jak przejście na inny poziom komfortu. Teraz mam przestrzeń, która pozwala mi w pełni korzystać z uroków home office. Osobny pokój na biuro to absolutna rewolucja – kończę pracę, zamykam mentalne drzwi i wychodzę z „biura”, nawet jeśli to tylko kilka kroków dalej.
Moja sypialnia to teraz miejsce wyłącznie do spania. Żadnych biurek, monitorów czy telewizorów. Obiecałem sobie, że to będzie strefa wolna od technologii – tylko cisza, spokój i sen. Salon to obecnie moje królestwo relaksu: wygodna kanapa, książki, muzyka. Każde pomieszczenie ma teraz swoje przeznaczenie, a to daje mi poczucie harmonii.
Okna bez skwaru słonecznego. Mały szczegół, wielka różnica
Nie doceniałem wcześniej, jak bardzo kierunek okien wpływa na komfort życia. Mieszkanie, w którym aktualnie mieszkam, ma wszystkie okna od strony przeciwnej do słońca, a to oznacza, że nawet w upalne dni temperatura w pokojach potrafi być znośna. Wreszcie mogę w nocy otworzyć okno i czuć przyjemny powiew powietrza zamiast tropikalnej sauny. Kierunek okien to strategia dobra w czasach kryzysu klimatycznego. Zmian klimatu już nie cofniemy, ale możemy stworzyć sobie nowe, bardziej komfortowe warunki do życia. Ja tak zrobiłem.
Dlaczego warto zainwestować w odpowiednią przestrzeń do spania i home office?
Moja przeprowadzka nauczyła mnie, że przestrzeń nie jest luksusem, ale realnym komfortem życia. Kawalerka jest świetna na start, ale jeśli pracujesz z domu, inwestycja w większe mieszkanie naprawdę się opłaca. Oddzielenie pracy od życia prywatnego pozwala na lepszą organizację i, co najważniejsze, na zachowanie zdrowia psychicznego.
Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.
Nie jest to takie złe, ale na dłuższą metę lepiej wziąć sprzęt i popracować gdzieś w innym otoczeniu. Chociażby w parku na pikniku, albo kawiarence.
To byłoby dobrym rozwiązaniem, gdyby nie fakt, iż trochę trudno byłoby zabrać biurko z PC i trzeba monitorami. Będę się musiał bardziej oswoić do pracy na notebooku na jednym monitorze.