Mam wrażenie, że monogamia jest jak stary, wygodny sweter, który nosimy, bo tak wypada, bo wszyscy wokół tak robią, bo tak nas nauczono. Ale czy ten sweter naprawdę jeszcze nam pasuje? Czy nie krępuje ruchów, nie ogranicza spontaniczności i nie tłumi prawdziwych emocji? Patrząc na własne doświadczenia, muszę przyznać, że wiele moich byłych partnerek było mężatkami. Tak, dokładnie – żonami innych mężczyzn, które mimo tego decydowały się spędzać ze mną weekendy, rozmawiać do świtu, śmiać się, a czasem po prostu zasypiać przytulone. Czy to zdrada? A może po prostu szczerość wobec własnych potrzeb? Monogamia w praktyce często okazuje się fikcją. Czymś, do czego się przyznajemy publicznie, ale co łamiemy w zaciszu własnych myśli i pragnień.
Nie chcę nikogo namawiać do zdrady czy podwójnego życia. Ale nie mogę udawać, że nie widzę, jak często ludzie szukają czegoś więcej niż tylko jednej osoby na całe życie. Moje doświadczenia pokazują, że nawet najbardziej „idealne” małżeństwo lub związek potrafi być pełne tęsknoty za czymś nowym, nieznanym, ekscytującym. Czy to znaczy, że monogamia jest przestarzała? A może po prostu nie potrafimy jej już udźwignąć w świecie, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a pokusy czają się na każdym kroku? To pytanie, które warto sobie zadać, zanim kolejny raz powiemy „na zawsze”.
Monogamia daje poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, przewidywalności. Ale czy to wystarczy, by być naprawdę szczęśliwym? Moim zdaniem nie. Potrzebujemy czegoś więcej. Otwartości, szczerości, odwagi do przyznania się przed samym sobą, że czasem chcemy czegoś innego niż wszyscy. I nie ma w tym nic złego, dopóki jesteśmy uczciwi wobec siebie i partnera.
Zdrada. Zakazany owoc czy naturalna potrzeba?
Słowo „zdrada” budzi emocje. Dla wielu to najgorsze, co można zrobić drugiej osobie. Ale czy na pewno? Czy zdrada to zawsze tylko złamanie przysięgi, czy może czasem jest to desperacki krzyk o uwagę, bliskość, zrozumienie? Znam to z autopsji. Kobiety, które spotykałem, nie szukały przygody dla samej przygody. One chciały być zauważone, docenione, poczuć się znowu atrakcyjne i ważne. Zdrada była dla nich ucieczką od codzienności, szansą na oddech, na przypomnienie sobie, że życie może być fascynujące.
Nie twierdzę, że zdrada jest rozwiązaniem. Ale nie potrafię jej potępiać, zwłaszcza gdy widzę, jak bardzo potrafi odmienić człowieka. Czasem wystarczy jeden weekend spędzony z kimś, kto patrzy na nas inaczej, by poczuć się znowu sobą. To nie jest tylko sex bez zobowiązań – to często głęboka potrzeba bycia wysłuchanym, zrozumianym, zaakceptowanym. Może więc zdrada nie jest potępianym czynem, a raczej sygnałem, że coś w naszym życiu wymaga zmiany?
Zastanów się, ile razy w życiu czułeś, że brakuje ci czegoś w związku. Czy od razu pobiegłeś do innej osoby? Niekoniecznie. Ale myśl o zdradzie pojawiła się w głowie prawie każdego z nas. To naturalne. Może więc zamiast potępiać, lepiej zrozumieć, co naprawdę kryje się za zdradą? Może to nie jest koniec, a początek rozmowy o tym, czego naprawdę potrzebujemy.
Poligamia. Moda czy przyszłość relacji?
Poligamia wciąż budzi kontrowersje, ale coraz więcej osób przyznaje się do tego, że jeden partner to za mało. Czy to tylko chwilowa moda, czy może odpowiedź na nasze prawdziwe potrzeby? Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej ludzi szuka otwartości w związku, eksperymentuje, testuje granice. Nie chodzi tu o bezmyślne skakanie z kwiatka na kwiatek, ale o świadome budowanie relacji, w których nie trzeba udawać, że jedna osoba wystarczy na całe życie.
Poligamia pozwala na szczerość. Nie musisz ukrywać swoich pragnień, nie musisz żyć w strachu przed zdradą. Wszystko jest jasne, ustalone, zaakceptowane przez wszystkich zainteresowanych. Czy to nie jest uczciwsze niż udawanie, że jesteśmy szczęśliwi w monogamii, a potem szukanie przygód na boku? Oczywiście, taki model wymaga dojrzałości, rozmowy, ustalania granic. Ale daje też wolność, której często brakuje w tradycyjnych związkach.
Nie twierdzę, że poligamia jest dla każdego. Ale może warto przestać ją demonizować i zacząć traktować jako jedną z opcji? Może właśnie w różnorodności tkwi siła współczesnych relacji? Może to przyszłość, która pozwoli nam być naprawdę sobą, bez wstydu, bez udawania, bez strachu przed oceną?
Sex bez zobowiązań. Wolność czy pułapka?
Sex bez zobowiązań to temat, który potrafi podzielić nawet najbliższych przyjaciół. Dla jednych to wyraz wolności, dla innych dowód na upadek wartości. Ja widzę w tym przede wszystkim szansę na poznanie siebie, swoich potrzeb, granic. Spotykałem się z kobietami, które jasno mówiły, że nie chcą związku, nie szukają miłości, ale pragną bliskości, dotyku, rozmowy. I wiesz co? To potrafi być piękne, szczere, prawdziwe.
Nie każdy musi od razu wiązać się na całe życie. Czasem sex bez zobowiązań to najlepsze, co możemy sobie dać. Szczególnie wtedy, gdy nie jesteśmy gotowi na poważny związek, albo po prostu chcemy cieszyć się chwilą. Oczywiście, taka relacja wymaga jasnych zasad, szczerości, szacunku. Ale jeśli obie strony wiedzą, na co się piszą, nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie. To dowód na dojrzałość i otwartość.
Czy sex bez zobowiązań to pułapka? Może być, jeśli ktoś zaczyna oczekiwać więcej, niż druga strona jest w stanie dać. Ale jeśli potrafimy rozmawiać, ustalać granice, szanować swoje decyzje – to czysta wolność. Wolność, która pozwala nam być sobą, bez udawania, bez presji, bez strachu przed rozczarowaniem.
Otwartość w związku. Lekarstwo na rutynę?
Otwartość w związku to temat, który coraz częściej pojawia się w rozmowach o relacjach. Czy to naprawdę działa? Z mojego doświadczenia – zdecydowanie tak. Otwarte związki pozwalają na szczerość, na rozmowę o tym, czego naprawdę chcemy, na eksperymentowanie bez strachu przed odrzuceniem. To nie jest łatwe. Wymaga odwagi, zaufania, umiejętności słuchania. Ale daje też ogromną satysfakcję i poczucie wolności.
Wiele osób boi się otwartości, bo kojarzy ją z brakiem miłości, z chłodem, z brakiem zaangażowania. Tymczasem otwarty związek może być pełen czułości, wsparcia, bliskości. To nie jest relacja „na pół gwizdka”. To świadomy wybór, by nie zamykać się na nowe doświadczenia, by nie udawać, że jedna osoba zaspokoi wszystkie nasze potrzeby. Otwartość pozwala na rozwój, na poznawanie siebie i partnera na nowo.
Czy to lekarstwo na rutynę? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Otwarty związek wymaga ciągłej pracy, rozmowy, ustalania zasad. Ale dzięki temu nie ma miejsca na nudę, na stagnację, na udawanie. To relacja, która żyje, zmienia się, rozwija razem z nami. I choć nie jest dla każdego, warto ją rozważyć, zanim powiemy „nie” z przyzwyczajenia.
Spędzanie czasu jak przyjaciele z sexem. Idealny kompromis?
Coraz częściej spotykam się z parą, która deklaruje:
Jesteśmy jak przyjaciele,
ale z sexem.
I muszę przyznać – to działa! Taka relacja łączy w sobie to, co najlepsze: bliskość, zaufanie, szczerość, a jednocześnie brak presji, oczekiwań, zobowiązań. Można razem śmiać się, oglądać filmy, rozmawiać o wszystkim, a potem po prostu zasnąć wtuleni w siebie. Bez dramatów, bez zazdrości, bez niepotrzebnych kłótni.
Czy to idealny kompromis? Dla wielu osób – zdecydowanie tak. Taka relacja pozwala na bycie sobą, na rozwijanie przyjaźni, na budowanie prawdziwej więzi, a jednocześnie nie zamyka drogi do innych doświadczeń. To układ, który wymaga szczerości, jasnych zasad, wzajemnego szacunku. Ale jeśli obie strony tego chcą, może być najpiękniejszą formą bliskości.
Oczywiście, nie każdy potrafi funkcjonować w takiej relacji. Dla niektórych przyjaźń i sex to dwa różne światy, które nie powinny się mieszać. Ale jeśli potrafimy oddzielić emocje od oczekiwań, jeśli potrafimy rozmawiać o swoich potrzebach, taka relacja może być prawdziwym wybawieniem od samotności i rutyny.
Dlaczego boimy się odejść od monogamii?
Skoro tyle osób szuka alternatyw, dlaczego wciąż tak kurczowo trzymamy się monogamii? Odpowiedź jest prosta: boimy się oceny, odrzucenia, samotności. Boimy się, że jeśli powiemy „chcę czegoś więcej”, zostaniemy uznani za dziwaków, egoistów, ludzi bez zasad. To strach, który paraliżuje, każe nam udawać, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli w środku czujemy pustkę.
Społeczeństwo narzuca nam wzorce, którym trudno się przeciwstawić. Od dziecka słyszymy, że prawdziwa miłość to ta na zawsze, że zdrada to grzech, że poligamia to patologia. Ale czy naprawdę musimy żyć według cudzych zasad? Czy nie lepiej posłuchać siebie, swoich potrzeb, swoich pragnień? Moje doświadczenia pokazują, że największe szczęście daje odwaga do bycia sobą, nawet jeśli oznacza to pójście pod prąd.
Nie namawiam nikogo do rewolucji. Ale zachęcam do refleksji, czy naprawdę jesteś szczęśliwy w tym, co masz? Czy nie chciałbyś spróbować czegoś innego, nawet jeśli to oznacza złamanie kilku tabu? Może warto czasem zaryzykować, zamiast żyć w wiecznym strachu przed oceną?
Czas na burzliwą dyskusję. Czy monogamia ma jeszcze sens?
Nie mam gotowej odpowiedzi na pytanie, czy monogamia to przestarzały model związku. Ale wiem jedno – warto rozmawiać, pytać, szukać własnej drogi. Moje doświadczenia pokazują, że życie jest zbyt krótkie, by udawać, że wszystko jest w porządku, gdy w środku czujemy pustkę. Może czas na burzliwą dyskusję? Może warto przestać się bać i zacząć mówić głośno o tym, czego naprawdę chcemy?
Zachęcam Cię, drogi Czytelniku, do podzielenia się swoimi przemyśleniami. Czy monogamia to dla Ciebie wybór, czy przymus? Zdrada to zawsze zło, czy czasem ratunek? Czy poligamia, sex bez zobowiązań, otwartość w związku to rozwiązania, które mogą dać szczęście? Nie bój się wyrazić swojego zdania. To właśnie różnorodność opinii sprawia, że świat jest ciekawy!
Mój blog otrzymuje się dzięki wsparciu czytelników. Będę wdzięczny, jeśli postawisz mi wirtualną kawę💚


Pasjonat pozytywnego stylu życia. Prowadzę bloga od 2012 roku dzieląc się wiedzą i spostrzeżeniami. Ekspercko recenzuję rzeczy i miejsca warte uwagi, które zmieniają życie na lepsze. Poza blogowaniem napisałem kilka e-booków oraz publikacje w prasie drukowanej. Moje treści cytowane są przez duże media, w tym telewizja i portale.